"Fakt utworzenia nowego podmiotu daje różne plusy nie tyle nam, założycielom i współwłaścicielom spółki, ale również uczelni i naszym studentom" - dr Michał Starski, prodziekan ds. finansowych Wydziału Archeologii UW, współzałożyciel spółki spin-off Inarcheo Sp. z o.o.
Poniższy wywiad znalazł się w ostatnim numerze newlettera CTTW. Jesteś z UW? Chesz dołączyć do subskrybentów? Wyślij z adresu w domenie UW mail do pplatek@cttw.uw.edu.pl w temacie wpisując "NEWS".
Marek Massalski (CTTW): Dwa lata temu wspólnie ze współpracownikiem z Wydziału Archeologii, dr. Michałem Przeździeckim, założył Pan uniwersytecki spin-off. To o tyle intrygujące, że w środowisku akademickim często słyszymy opinie, iż na wydziałach humanistycznych i społecznych stosunkowo trudno jest komercjalizować wyniki badań. I gdy spojrzymy na statystyki, to rzeczywiście niewiele jest spółek wywodzących się z tych dyscyplin. Pana spółka jednak działa, jest rentowna i dobrze się rozwija. Proszę opowiedzieć więcej o genezie tego przedsięwzięcia i wyjaśnić, dlaczego ono się udaje.
Dr Michał Starski: Pomysł na działalność dodatkową przy Uniwersytecie wynikał ze specyfiki badań archeologicznych. Oprócz badań o charakterze ściśle naukowym realizowanych przez instytucje naukowe w Polsce prowadzone są przede wszystkim prace o charakterze ratowniczym, które poprzedzają inwestycje budowlane.
Prowadząc od wielu lat badania o charakterze naukowym wraz z organizacją praktyk studenckich stykaliśmy się z inwestorami, którzy potrzebowali prac archeologicznych umożliwiających realizację różnej kategorii inwestycji. W pewnym momencie liczba tych zapytań była na tyle znacząca, że zaczęliśmy szukać formuły i możliwości realizacji tych prac będąc jednocześnie pracownikami naukowymi. Po przekroczeniu pewnej skali uznaliśmy, że o wiele łatwiej będzie nam działać, gdy przy Wydziale powstanie podmiot, który będzie mógł sprawnie reagować na zapytania komercyjne i je obsługiwać. To było dyktowane potrzebą wprowadzenia porządku, przejrzystości i uproszczenia różnych elementów proceduralnych, które w przypadku relacji biznesowych po prostu muszą być uproszczone. Jednym z naszych celów było oddzielenie tego, co w ramach zatrudnienia robimy na uczelni jako naukowcy i dydaktycy, od tego, co możemy wykonywać na zewnątrz na zlecenia jako usługodawcy. Z różnych rozmów i rozważań prowadzonych wewnątrz uczelni wynikło, że dobrą ścieżką będzie właśnie utworzenie spółki, która wzięłaby na siebie obsługę projektów zewnętrznych zlecanych poza Wydziałem Archeologii. Tak postało Inarcheo.
Kojarzy mi się to z ideą tworzenia przy Wydziale pewnego rodzaju spółki celowej…
I tak i nie. Od początku mieliśmy jasność, że jeśli zlecenia trafiają na Wydział, to powinny być realizowane przez podmiot uniwersytecki. I tak się cały czas dzieje. Nam chodziło o możliwość realizacji tych wszystkich działań, które pojawiają się poza działalnością uniwersytecką, dla których brak możliwości ich realizacji przez instytucję akademicką. To upraszcza i porządkuje wiele spraw, związanych na przykład z obsługą dokumentów, rozliczaniem czy podejmowaniem decyzji. Tu ważne jest to, że fakt utworzenia nowego podmiotu daje różne plusy nie tyle nam, założycielom i współwłaścicielom spółki, ale również uczelni i naszym studentom. Jednocześnie chcieliśmy zorganizować pracę Inarcheo w taki sposób, by nie tracić tego, co najbardziej lubimy i robimy na co dzień, czyli pracy badawczej na uczelni. Model obsługi projektów zleconych przez powołany do tego spin-off w mojej ocenie umożliwia spełnienie wszystkich tych wymagań i jest pożyteczny dla wszystkich stron.
Jakie konkretnie plusy wynikają z takiego modelu biznesowego? O ile łatwo sobie je wyobrazić z perspektywy właściciela spółki, to nie jest to już tak oczywiste, gdy mowa o korzyściach dla uniwersytetu czy studentów…
Akurat w naszym przypadku można mówić o modelu, w którym korzyści oprócz Uniwersytetu mają nie tylko studenci, ale jeszcze nasz Wydział. Spółka współpracuje z Wydziałem przekazując mu zabytki pozyskane podczas prac terenowych i prawo do opracowania wyników prowadzonych przez siebie badań archeologicznych. Do materiałów tych mają dostęp studenci i pracownicy Wydziału, oczywiście na ściśle określonych zasadach. Bogatsza baza materiałów, gromadzonych tu na miejscu, poszerza nasze możliwości badawcze. Zwiększa też posiadaną przez Uniwersytet i Wydział bazę informacji, która sama w sobie stanowi wartość, szczególnie w dobie rozwoju sztucznej inteligencji, technologii IT czy Big Data. Zasoby nieco szerzej otwierają drzwi dla rozwoju interdyscyplinarnej współpracy naukowej. Studenci mają większe możliwości odbywania praktyk, stażu, czy po prostu pracy przez spółkę.
Dla studentów fakt istnienia spin-offu działającego przy Wydziale oraz możliwość choćby tymczasowego udziału w jego pracy, jest dodatkową informacją o tym, jak można kształtować ścieżkę kariery w branży archeologicznej już po ukończeniu studiów. Podglądanie tego, jak działa na wolnym rynku uniwersytecka spółka, poszerza horyzonty i daje studentom lepsze rozeznanie. Wydział korzysta z istnienia spółki, bo odpłatnie wynajmuje na jej potrzeby sprzęt i inne zasoby. To zwiększa efektywność wykorzystania dostępnej na Wydziale bazy sprzętowej i w sposób całkowicie wymierny przyczynia się zarówno do zwiększania przychodów Wydziału, jak i do redukowania obciążeń wynikających z konieczności utrzymania przez niego posiadanej infrastruktury.
Gdy do spółki trafia coraz więcej zleceń, musi w końcu pojawić się wyzwanie z dostępnością osób, które tę spółkę założyły i prowadzą. Przecież na co dzień prowadzi Pan badania i wykłady. Czy rodzi to jakiekolwiek konflikty interesów? Nie da się przecież pracować z pełnym zaangażowaniem na dwóch frontach?
Dla nas, właścicieli i założycieli spin-offa a zarazem badaczy zatrudnionych na UW, spółka nie jest jakąś strategiczną działalnością, czy przedsiębiorstwem, które w krótkim czasie ma uczynić z nas milionerów. Obecnie, po dwóch latach od rozpoczęcia działalności, rzeczywiście możemy powiedzieć, że w spółce osiągnęliśmy coś, co można określić jako szklany sufit. Przyjmowanie większej ilości zleceń do realizacji powodowałoby zmniejszenie zaangażowania na uczelni, czego chcemy uniknąć. Mamy więc sytuację, w której z jednej strony z powodzeniem udało nam się uruchomić firmę, działającą wedle założeń i przynoszącą korzyści. Moglibyśmy na tym poprzestać, ponieważ główne założenie zostało spełnione – powstał „wehikuł”, który obsługuje i upraszcza przepływ zleceń zewnętrznych.
Z drugiej jednak strony, nic nie stoi na przeszkodzie, by w pewnym momencie w spółce pojawił się menedżer i nowi ludzie, którzy rozwiną spółkę, a więc zadbają o jej sprzedaż, rozpropagowanie usług, zbudują zasięg dla działań marketingowych. I gdy spółka zwiększy potencjał, znajdą w niej zatrudnienie osoby do obsługi większej ilości zleceń. Taka perspektywa nie jest jeszcze możliwa w obecnej sytuacji, ale w niedalekiej przyszłości już tak.
Na razie jednak skupiamy się na tym, co chcemy na uczelni robić i co najbardziej lubimy, a więc na prowadzeniu badań oraz kształceniu nowych pokoleń dobrych archeologów. Na gruncie teoretycznym jednak Inarcheo można rozwijać, skalować i zdobywać znacznie więcej klientów niż do tej pory. Wiele tu zależy od ludzi, jakich napotkamy i ich inicjatywy.
Na jak dużym rynku działa Inarcheo?
Każdego roku w Polsce pojawia się około 20 tysięcy zamówień na prace archeologiczne w związku z planowanymi lub prowadzonymi inwestycjami. To bardzo dużo, zważywszy, że przygotowanie raportu w ramach jednego zlecenia wymaga pracy w terenie i często jest ono czasochłonne. Jest więc to rynek spory, ale też dużo jest firm, które świadczą usługi tego typu. W mojej ocenie lepiej jest, gdy wykonywać je będzie akademicki spin-off, bowiem z obsługi takiego zlecenia powstaje więcej wartości dodanej, niż w sytuacji, gdy zlecenie wykona w pełni samodzielna, prywatna firma.
A jak z Pana perspektywy na UW wygląda proces zakładania spin-offa?
UW ma swoją spółkę celową UWRC sp. z o.o., której zadaniem jest pomagać pracownikom Uniwersytetu w zakładaniu działalności gospodarczej. Gdy zrodził się pomysł na spin-off, bardzo pomógł nam Krzysztof Gulda, który zarządza UWRC. Prowadziliśmy wiele rozmów o modelu działania spółki i pogodzeniu naszej roli na UW z tym, jak taka nowa spółka miałaby działać.
W moim odczuciu na uczelni mamy wszystko, czego potrzeba, w tym profesjonalne wsparcie, by każdy przedsiębiorczy pracownik uzyskał pomoc i miał ze swojej działalności satysfakcję. Formalnie Uniwersytet poprzez swoją spółkę celową, a więc pośrednio, obejmuje mniejszościowe udziały w zakładanych spin-offach. Tak również było w przypadku Inarcheo. Razem ze wspomnianym Michałem Przeździeckim jesteśmy właścicielami większościowymi spółki, a UWRC – mniejszościowym. W przyszłości mamy prawo wykupu od UWRC udziałów, co formalnie w pełni uzależniłoby nas od uczelni.
Inarcheo jest ewenementem – na UW to pierwsza spółka typu spin-off, która powstała w celu podniesienia efektywności obsługi zleceń zewnętrznych. Czy sądzi Pan, że inne Wydziały też mogłyby inicjować powstawanie podobnych spółek? Jest na to przestrzeń?
Uważam, że na samym naszym Wydziale jest przestrzeń do utworzenia kilku podobnych firm. I nie chodzi o to, by świadczyły one usługi takie jak Inarcheo. Nasza spółka ma na celu oferowanie produktu, który na rynku już jest i nie jest to nowe rozwiązanie. Kolejne spin-offy mogłyby wyrastać na ogólnych aktywnościach biznesowych społeczności akademickiej, a nie tylko na nowych rozwiązaniach w sensie naukowym. W naszej branży wiele obszarów wymaga rozwoju. Mogłyby się w to bardziej angażować uczelnie, również poprzez wyspecjalizowane spin-offy i interdyscyplinarną, międzywydziałową współpracę. Każda z takich spółek mogłaby się koncentrować na rozwoju konkretnych rozwiązań czy technologii lub na świadczeniu określonych usług. Współpraca z informatykami, kwerendy, geolokalizacja, rozwój narzędzi wspomagających badania archeologiczne – to są wyzwania, które mogłyby podejmować spółki akademickie, wspierając przy tym prace badawcze uczelni, patentowanie i transfer technologii. Myślę, że na wielu Wydziałach jest przestrzeń dla takich spin-offów akademickich. Aby jednak one powstawały, potrzeba możliwości współpracy z Wydziałami, by ktoś zauważył korzyści, jakie płyną z istnienia takiej „wydziałowej spółki” i jeszcze do tego chciał się zaangażować w utworzenie i kierowanie takim przedsięwzięciem.
U nas to się udało, więc na innych wydziałach też może. Przecież na wydziałach generalnie sporo jest pracy związanej z obsługą usług zleconych czy projektów. Można przyglądać się tym procesom i je optymalizować. Pogodzenie tych interesów jest możliwe i stwarza nowe możliwości aktywności naukowców, nie mówiąc o satysfakcji z komercjalizacji swojej działalności naukowej.
Dla Twojej wygody zbieramy ciasteczka, zgadzasz się na to? :)